Czas przystawek




Jest tak. Reformy rząd musi przeprowadzić. Czy to się nam podoba czy też nie, konieczne jest ograniczanie wydatków państwa. Czy zrobi to Platforma czy też inna partia –nie ma znaczenia. Każdy obywatel naszego kraju wie, że musimy uporządkować finanse publiczne bo inaczej zapłacimy wszyscy trochę później rachunek za swoją nierozwagę. A raczej nierozwagę rządu.

Jeżeli nastąpi krach w ZUS-ie nie chcę myśleć co będzie z emerytami. Jeżeli nie zwiększymy obowiązkowych lat pracy –młodsze pokolenie niech się łapie za kieszenie, ponieważ ktoś musi za emerytury rodziców i dziadków zapłacić.

Jeżeli KRUS pozostanie w stanie wiecznej pijawki siedzącej na budżecie – ci, którzy nie pracują na roli będą także utrzymywać tych, którzy na niej pracują lub pracowali kiedyś. To dziwne, że państwo musi utrzymywać ludzi, którzy mają swoje prywatne gospodarki i dotacje z Unii. Widocznie państwo jest bogate i stać je na takie prezenty.

Tylko dlaczego nie funduje darmowego ubezpieczenia wszystkim? Dlaczego bezrobotny bez prawa do zasiłku ma problem gdy jest chory, a rolnik na gospodarce nawet nie myśli o takich problemach? Gdzie jest sprawiedliwość społeczna i równe traktowanie?

Rząd rozpoczął porządkowanie relacji finansowych z kościołem. Oczywiście w bólach i oskarżeniach ze strony tracącego, ale wiemy wszyscy, że zaproponowane rozwiązania są na tyle dobre, że od tej pory niektórzy pasterze kilka razy się zastanowią zanim palną coś głupiego z ambony. Gdyby wszedł przepis by procent przekazywany był na wybraną instytucję – niektórzy pasterze będą musieli się dopiero nauczyć czym jest posługa boża.

To są podstawowe i najważniejsze reformy, które niestety nie mogą liczyć na akceptację opozycji. Dlaczego tak trudno współpracować dla dobra naszego kraju? Dlaczego z jednej strony opozycja mówi, że rząd nie oszczędza a z drugiej murem stoi przeciw reformom?

Odpowiedź jest bardzo prosta. Nasi politycy wolą pogrzebać kraj niż pozwolić rządzącym odnieść sukces nawet w najprostszych reformach. Jarosław Kaczyński powiedział kiedyś, że jest w opozycji i dlaczego ma pomagać rządowi w rządzeniu?

Oczywiście lepiej jest przeszkadzać. Przecież pomoc oznacza sukces partii rządzącej, a partia rządząca to wróg numer jeden. Nie ma znaczenia, że w przyszłości będzie to korzyść dla wszystkich – chodzi o to by maksymalnie utrudnić życie rządzącym TERAZ.

Prawdopodobnie czekają nas nowe wybory, w których albo partia, która wygra będzie miała samodzielną większość albo w kółko będziemy wybory powtarzać.  Co nas czeka gdy Platforma nie będzie miała ponad pięćdziesięciu procent (a nikt przecież tak nie ma)?

Koalicja?

Kogo i z kim?

Patrząc na poparcie dla partii, nawet PiS (drugi po PO) musiałby dogadać się z PSL i z kimś jeszcze. W grę wchodzi tylko Miller albo Palikot. Dla tych trzech partii będzie to powtórka z rozrywki i smutny koniec, taki jaki spotkał Samoobronę i LPR.

Wprawdzie strata to żadna, ale czy warto panowie politycy z opozycji tak ryzykować? Warto być przystawką tylko dlatego by Palikot mógł poczuć się wreszcie doceniony, a Miller mógł skończyć to co mu ciągle nie wychodzi i pewnie już nie wyjdzie?

Co powiecie zwolennicy PiS gdy staniecie wobec konieczności zaakceptowania koalicji z ludźmi, którzy wyzywają was (i mnie też) od katomatołów? Albo przełknąć obecność betonowego Millera jako wicepremiera u boku premiera Kaczyńskiego?

Myślicie, że uwalając ten rząd odwlecze się w czasie chmury, które się zbierają?

Premier Tusk podobno powiedział, że jeżeli ludzie nie są zainteresowani reformą emerytur, to on się nie upiera przy rządzeniu. I niech Pawlak sam sobie robi koalicję z kim chce. I ja mu wierzę. Ja też bym na siłę nie uszczęśliwiała nikogo. Bo w tej całej zawiści polskich polityków opozycji, chodzi tylko o to by się nażreć odprawami lub poselskimi apanażami. Im w najgorszej przyszłości żadna krzywda się nie stanie.

Kiedyś Jerzy Urban powiedział, że rząd wyżywi się sam. Obojętnie jaki to będzie rząd – kryzys żadnego rządu nigdy nie dotknie. Dotknie tylko zwykłych ludzi. Nie wszystkich ponieważ nie każdy jest na utrzymaniu państwa i nie każdy dostaje wypłatę z budżetu. Uderzy w tych, którzy dzisiaj z szeroko otwartymi oczami ze zdumienia słuchają argumentów opozycji i łudzą się, że ich opór jest dla ich dobra.

W przyszłości, gdy bieda zajrzy w oczy, Kaczyński, Palikot, Miller czy Pawlak pochylą swoje głowy i pokiwają nimi współczująco nad tymi, którzy nie zobaczą już żadnej przyszłości przed oczami. I znowu powiedzą im, że to wina rządu – niezależnie od tego, kto wtedy będzie rządził.










.
.

.