Dziennikarze.. jak kury na grzędzie

Gdy rozpoczęłam ćwierkanie na Twitterze do grona obserwujących natychmiast włączyłam polityków i dziennikarzy. Zakładałam, że polityka jest brudna i to polityka czyni ludzi występujących w mediach takimi jacy są. W swojej naiwności liczyłam na to, że pokażą swoją ludzką twarz.

Podobnie było z dziennikarzami występującymi w tivi prywatnych i państwowych. Praca to praca, czasami trzeba wybuchnąć i na upaprany stół nakrzyczeć, ale generalnie -pomyślałam- to przyzwoici ludzie.

Jakże się pomyliłam..

Podobno gdy na nas patrzą, bardziej się staramy. Podobno będąc osobą publiczną zdajemy sobie sprawę, że na nas patrzą i też się staramy. Podobno tak jest na całym świecie i podobno znana osoba nie ma prywatnych poglądów, bo u znanej wszystko jest publiczne.

Ale niestety nie u nas.

Nie raz pisałam, że polskie media już nie sięgnęły poziomu bruku, ale wykopują brukówki ponieważ jeszcze nie dość nisko upadły i nie czują swojego upadku. Tak jakby w polskiej wersji zawodu dziennikarza można było osiągać jedynie kolejne poziomy upadku i tak jakby był to powód do dumy.

Ze słownikiem w rękach czytam ćwierki dziennikarzy BBC czy CNN. Oni podają newsy, ewentualnie krótkie komentarze do newsów będące uzupełnieniem nie tyle ich zdania, co zdania opinii publicznej, zasłyszane na forach lub też będące efektem dyskusji w jakimś gronie. Nie ma w nich ani zajadłości, wulgaryzmów ani obrażania kogokolwiek.

A co jest u nas? 

Psychiatryk.

Retweetowanie wypowiedzi fałszywego konta córki premiera w odpowiedniej oczywiście oprawie zabawowej. Dyskutowanie z fałszywką Prezydenta Polski i hahanie nad głębią jego wypowiedzi. Wypuszczanie fałszywych newsów tylko po to by potem cytować co ostrzejsze wypowiedzi Twitterowiczów. Wyzwiska i propozycje używania mydła by nie capić. Wyśmiewanie innych w tak obrzydliwej formie, że zastanawiam się dlaczego niektórzy jeszcze pracują w tivi. Wulgaryzmy pod adresem tych, którzy kwestionują oficjalne ustalenia w jakiejś sprawie.. 

Tak jakby to, co widzimy w mediach miało mieć ciąg dalszy w necie. 

Kaczyński powiedział coś na konferencji-zaczyna się dziennikarska jazda po Kaczyńskim na necie. Tusk coś powiedział -zaczyna się ta sama dziennikarska jazda po Tusku. W oskarżeniach i obrażaniu wymieniają się tylko nazwiska bohaterów.

Ksiądz coś powiedział? Schemat ten sam i nie ważne który człowiek w koloratce co powiedział. Nienawidzimy klechów i jedziemy po nich jak po kobyle, im głośniej tym lepiej, bo przecież trzeba mieć imponujące grono obserwujących, które podobno świadczy o randze dziennikarza. Strona programu na fejsie potrzebuje lajków jak wędrowiec wody na pustyni..

Ale są to przede wszystkim kompleksy przypadkowych ludzi, którzy zasiadają codziennie przed kamerami. Kompleksy, które wyją jak przeciąg, gdy tylko dziennikarze otworzą usta by wypowiedzieć kolejną, nienawistną kwestię.

Dzisiaj w Sejmie był bój o to kiedy dzieciaki mają pójść do szkoły. Pomijając brak zasadności tej propozycji, to jednak ileś osób podpisało się pod referendum. Oczywiście Sejm nie musi się zgadzać na przeprowadzenie takiej inicjatywy, ale to nie tłumaczy wyzwisk i obrażania jej pomysłodawców. Obrzydliwością jest atakowanie rodziny Elbanowskich, tak samo jak nie gorszą obrzydliwością było chłopskie filozofowanie lewicowej poseł na temat motywów posiadania dziecka przez Kaję Godek, tak radośnie kolportowane na Twitterze przez dziennikarzy proaborcyjnych.

Dziennikarstwo to przekaz wiadomości. Zimny, chłodny pozostawiający szerokie pole interpretacji dla widza/czytelnika. Nie interesuje mnie na przykład, co sądzi dziennikarka na temat aborcji ani dziennikarz na temat ekspertów Komisji Parlamentarnej. Interesuje mnie jaki wpływ mają przepisy dotyczące aborcji na życie młodych dziewczyn i co ma do powiedzenia ekspert strony rządowej na nowe tezy dotyczące Katastrofy Smoleńskiej.

A co mamy w zamian? Hahanie znawców pióra z metodologii (bo na puszcze sprawdzane). Rwanie włosów bo ksiądz powiedział, że in vitro niesie zagrożenie (jakim prawem zabiera głos). Wmawianie komuś pedofilii ponieważ powiedział coś, o czym wiedzą wszyscy zajmujący się patologiami, ale o czym dziennikarz, w swojej świetności nawet nie musi wiedzieć..

Bo po co ma wiedzieć? Przecież pracuje w telewizji, a to już samo w sobie zwalnia od myślenia.

Napisałam dzisiaj rano, że polska polityka to dno, a politycy i dziennikarze tylko uzupełniają tą głębię. To taka wzajemna relacja w budowaniu kolejnego dołka, na którym jeden z drugim usadowi się jak na grzędzie i będzie gdakać.

A w tle?

Dzisiaj w czasie gdy obrażano Elbanowskich, boczkiem przeleciał 23% Vat. Dzięki jednomyślności polityków i milczeniu w tym temacie dziennikarzy. 

Tak, tych samych, którzy są najgłośniejsi na Twitterze.



.
.

.