I niech o 17-tej zawyją syreny..

Miałam kiedyś to szczęście, że historia najnowsza (przynajmniej przez pół roku) była wykładana bez cenzury. I oprócz tego, że Powstanie Warszawskie było heroiczną walką, wiedziałam także, że straty jakie poniosła Warszawa w wyniku tego zrywu były niewyobrażalne. Zarówno w materii jak i ludziach.

Z obrzydzeniem myślałam wtedy o rządzie,który uciekł z kraju zostawiając miliony ludzi na łaskę i niełaskę okupantów. Z obrzydzeniem czytałam o tym jak rząd ten zagrzewał do walki w Warszawie, siedząc w ciepłych, dyplomatycznych fotelikach rządu emigracyjnego i wiedząc, że los Europy jest przesądzony i nic nie zmieni podziału łupów na zniszczonym kontynencie. 

Wiedziałam, że po drugiej stronie Wisły w czasie Powstania stała Armia Czerwona i patrzyła jak miasto się wykrwawia. Stały też bezradne polskie dywizje, zdane na rozkaz sowieckich generałów. Wiedziałam, że niektórzy żołnierze nie wytrzymywali psychicznie i próbowali opuścić szeregi ACz i rzucali się do wody, by wpław przepłynąć z karabinem rzekę i pomóc powstańcom. Wiedziałam też, że na rozkaz sowieckiego dowództwa byli wystrzeliwani jak kaczki.

Tych ludzi, którzy utonęli w Wiśle nikt pewnie nie policzył. 

Ale wiedziałam też, że Stalin, po doświadczeniach z gen.Andersem, szybciej sam zabije niż pozwoli by jakikolwiek polski żołnierz znowu uciekł z karabinem.. W jego biednym, komunistycznym kraju każdy karabin był na wagę złota i każdy miał wyzwalać jego tereny a nie tereny przyjaciół aliantów.  

Taka była polityka.

Czasami nie wiem co byłoby wtedy dobre, skoro i tak wszystko wtedy było skazane na przegraną.  

Ale było coś jeszcze. Było jeszcze coś ponad polityką.  

To był honor. 

Od lat patrzę na awantury toczące media. Awantury o sens Powstania Warszawskiego nazywane “dyskusją”. Nie jest to żadna dyskusja tylko opluwanie Powstańców. Jest to tylko kontynuacją jątrzenia wśród Polaków. Ciągłego zaczepiania by istnieć na rynku sprzedaży. 

Moja rodzina jest z Warszawy. Z racji tego i mimo upływającego wieku dobrze pamięta tamte czasy. I gdy dawno temu w swoim buncie wykrzyczałam ciotce, że nie warto było walczyć bo historycy tak mówią.. ona spojrzała na mnie i zapytała: “A który z nich wtedy tam był?” 

Wtedy oprzytomniałam. 

I bez rządu w Londynie Warszawiacy wiedzieli, że nikt im nie pomoże mimo głośnych zapewnień, że tak będzie. I nikt nie miał wątpliwości, że to ACz wejdzie do Warszawy, a nie wojska amerykańskie. Ale w młodych głowach tliła się nadzieja, że może jeszcze coś da się odkręcić, że może gdy Warszawiacy sami wygonią Niemców ze stolicy, to może i podział łupów wśród aliantów będzie wyglądał inaczej.  

Taki romantyzm. 

Z drugiej strony, przemoc jaką Niemcy stosowali wobec Polaków była nie do wytrzymania. I każdy odwet na Warszawiakach przynosił kolejne trupy po stronie niemieckiej. Błędne, wojenne koło.

A młodzi garnęli się do walki - tym bardziej, że wielu z nich, niewiele wiedziało o czasach pokoju i nie znało innego życia. Więc walczyli i uczyli się na tajnych kompletach by w przyszłości służyć wolnej Polsce. Tego entuzjazmu, nie chamienia i niepoprzestawania na beznadziejnym czekaniu możemy im tylko zazdrościć. To może być tylko warte naśladowania. To nie było żadne wyśpiewywanie “Nie będę przelewać krwi za Polskę” i żadne robienie kariery na tekstach z wyrytym tchórzostwem w refrenie. 

Oni mieli honor i mogli być najlepszym co może dostać kraj od swoich obywateli: “Wierność”. 

Ale zginęli.  

I tak by zginęli.  

Nienawiść w Niemcach z powodu przegrywanej wojny wymusiła bardziej bestialskie zachowania niż gdy zdobywali Polskę. Nawet, któryś niemiecki generał powiedział, że “teraz nie żołnierze są na froncie, tylko dzikie zwierzęta”. I ta sfrustrowana dzicz uciekając, wybiłaby każdego Polaka: ulica po ulicy, piwnica po piwnicy.  

A resztę wygwałciłaby ACz, której wyzwolenie do dzisiaj pamięta Gdańsk. Odgłosy strzałów i krzyki gwałconych kobiet były stałą melodią tego miasta. Dlaczego w Warszawie miałoby być inaczej? 

A gdyby nawet przeżyli, to poznaliby smak staliniowsczyzny. I albo chamieliby idąc na współpracę, albo donosiliby na swoich kolegów z batalionu, albo gniliby w stalinowskich więzieniach. 

Dzięki temu Powstaniu, niezależnie od tego jako oceniają je panowie w bibliotekach, doczekaliśmy roku ‘89.

Czy to się krytykom podoba czy nie, symbol Pawiaka towarzyszył Polakom przez kilkadziesiąt lat komuny. I zawsze był malowany na murach gdy walczyli. Heroizm młodych ludzi i dzieci z Powstania to powód do dumy, a nie do wykpiwania. Bo gdybyśmy mieli rozpatrywać tylko pod kątem strat- to już we wrześniu ‘39 roku powinna wisieć biała flaga. A obywatele powinni dać się wyrżnąć bez walki. 

I czy to się dziennikarzom “historykom” podoba czy też nie, Powstańcy ‘44 są podziwiani w Europie. Nawet wśród Niemców, mimo tego, że im szacunek do Polaków przychodzi z wielkim trudem. 

I dzisiaj o godz. 17-tej niech wyją syreny i powinny wyć tak długo, jak długo mamy ludzi, którzy mówią, że nie warto było..  










.
.

.